Strona 2 z 2

: wt paź 19, 2010 8:31 pm
autor: Hanus
Wczorajszej nocy, po długiej chorobie, zmarła ostatnia włascicielka Owczego Dworu, Alma Yoray.

O tym, jakim człowiekiem był Bidwell będą wiedzieli ci, którzy jeszcze pamiętają pisarza z czasów zamieszkiwania w Przesiece. Nie są chyba aktywni na forum, ale może trzeba popytać sąsiadów.
No, albo Olo ma cos do powiedzenia, w końcu prawda, prawda i jeszcze raz prawda - ale chyba nie ma teraz czasu tu zaglądać ;)

: śr paź 20, 2010 12:19 am
autor: FourtyFour
1. P. Alma - [']
2. Bidwell - dogrzebałem się w "Newsweeku" tekstu, którego fragmenty mnie "zahaczyły": "Polska przyjęła twardy stalinowski kurs, a Bidwell – wbrew stanowisku Zachodu – otwarcie poparł działania władz komunistycznych znoszące ostatecznie odrębnosć Ziem Odzyskanych. Brytyjska ambasada oskarżyła go o działanie na szkodę własnego państwa.
Sekretarz generalny British Council powiedział wprost: George ma unieważnić małżeństwo z Anną i wyjechać do Indii. Ten się jednak nie ugiął – zrezygnował ze stanowiska i oddał brytyjski paszport. W wieku 45 lat został Polakiem. Dla komunistycznych władz jego sprawa natychmiast stała się łakomym propagandowym kąskiem. Dlatego od razu przydzielono mu samochód, pięciopokojowe mieszkanie oraz posadę wykładowcy na Uniwersytecie Warszawskim. Pracował też jako spiker audycji anglojęzycznych w Polskim Radiu, poprawiał teksty wydawane po angielsku. I dopiero tam uswiadomił sobie, czym jest realny socjalizm."
...i dalej...
"Byli [Bildwellowie] bardzo uczynni – mówi Lucyna Marszałek, mieszkanka Przesieki. – Jak trzeba było kogos zawieŸć do lekarza, pan Bidwell nigdy nie odmawiał. Gdy jego żona nie dawała już rady z pracą w kurniku, rozdała ptactwo sąsiadom za darmo.
(...)
Do Owczego Dworu przyjeżdżało sporo studentów. Gosci zapraszano do srodka, podawano herbatę. George chętnie odpowiadał na pytania, a nawet prowadził wykłady z literatury angielskiej. (...) Felietony [Z notatnika pisarza na wsi] spełniały ważną funkcję. To, co Bidwell opisał, zaraz starano się poprawić. – Sąsiedzi szybko zauważyli, że władze liczą się z ojcem. Przychodzili z prosbami, by pojechał do komitetu i cos załatwił. Wiedzieli, że jak on poprosi, to władza zrobi wszystko – dodaje Sybilla."
...potem w artykule czytam sobie tak...
"Myslę, że Przesieka była ucieczką – wspomina Sybilla Bidwell. – Ojciec zdał sobie sprawę, że socjalizm ma wady, których nie da się poprawić. Myslał, że na wsi zazna spokoju.
(...)Stan wojenny całkiem go załamał. Przestał pisać. Zmarł kilkanascie dni po wyborach czerwcowych w 1989 roku."
i na koniec trafia mnie taki "drobiazg"...
"O Bidwellu przypomniała grupa pasjonatów z Rady Odnowy Przesieki. Kilka lat temu naprzeciwko Owczego Dworu ustawili kamień z pamiątkową tablicą. Obecna włascicielka domu, buddystka z USA, ostro zaprotestowała. Kamień miał wywoływać złe bioprądy przeszkadzające w medytacji. Poza tym – jej zdaniem – upamiętniał komunistę. Tablica szybko zniknęła. Po kilku dniach zniknął też kamień. Sprawę poruszono na zebraniu wiejskiej społecznosci. Pojawił się pomysł, by Bidwell został patronem jednej z ulic. Wtedy ktos rzucił, że przecież był „komuchem” i agentem polskiego wywiadu. Temat w 2003 roku podchwyciła „Gazeta Wrocławska”, spadkobierczyni „Gazety Robotniczej”, w której Bidwell publikował felietony. Doszło do procesu. Córki Bidwella oskarżyły redakcję o naruszenie dóbr osobistych. I wygrały.
W archiwach wrocławskiego oddziału IPN jest notatka mówiąca o założeniu sprawy obserwacyjnej 5248, dotyczącej figuranta BG. Choć od lat był Polakiem, esbecy wciąż uważali go za Anglika. Werbowali agentów wsród mieszkańców wioski. Z dokumentów wynika, że sledzili Bidwella przez wiele lat. Jeden z funkcjonariuszy zamieszkał nawet w bezposrednim sąsiedztwie. Mógł pracować w domu, bo ze swojego okna widział, kto i kiedy odwiedza Owczy Dwór.
Mimo że Bidwell słabo mówił po polsku, za poręczeniem Antoniego Słonimskiego przyjęto go do Związku Literatów Polskich. Jego książki wydano w nakładzie półtora miliona egzemplarzy. Dziesięć z nich napisał w Przesiece, ale to wciąż za mało, by jego imieniem nazwać jedną wiejską ulicę. "
...
No pięknie... czuję się tak, jakbym zbudował most nad wyschniętą rzeką
...
Rozumiem, że wszyscy w Przesiece doskonale znają i sprawę i artykuł, a to tylko ja się wyrwałem jak Filipek z lnu.. Cóż...
...
Hmm... No dobrze... Pogadam z sąsiadami...:)

P.S. Autorem Artykułu jest naturalnie Przemysław Semczuk.
Cały tekst w dalszym ciągu dostępny na http://www.newsweek.pl/artykuly/wybralem-pol(s)ke,37975,4

mój głos

: pt lut 03, 2012 11:21 am
autor: olo
No i obcy przyjechał i się dowiedział o co chodzi. Ale tym z gazet bym nie wierzył. Bidwell wierzył w komune Alma w bioprądy co robić.Sąsiedzi natomiast w swięty spokój którym się tak chwalimy bo nie mamy co innego do pokazania(wies cicha ,urocza,spokojna,klimatyczna). Za parę lat nikt nie będziie pamiętał ani o Bidwellu ani o Almie. No chyba że faktycznie zaczniemy nazywać ulice imionami znanych przesieczan. Tylko po co? Michała dziadek miał rację że lepiej brzmi ul.Bukowy gaj niż J.Stalina. I za komuny potrafił o tym przekonać nawet KC.

: pt lut 03, 2012 1:09 pm
autor: FourtyFour
Oczywiscie, trudno sie z Olem nie zgodzić... że za parę lat... itd. Jasne, że nazywanie ulic nazwiskami zawsze było, jest i będzie dyskusyjne. Zwłaszcza, że przesieckie nazwy (typu: Przeskok, Na Skałkach, Na Wzgórzu, Do Wodospadu, Łąkowa, Spadzista, Kamienna, Bukowy Gaj, Brzozowe Wzgórze) i brzmą swietnie, i sensowne są, a nade wszystko, są bezpretensjonalnie sympatyczne. Inna sprawa, czy nie warto kiedys z czasem, na jakims jednym skwerku nie pomysleć o upamiętnieniu wszelkich osobistosci związanych z Przesieką - bez względu na narodowosć, poglądy, błędy popełnione za życia i chwałę czy niesławę po smierci. Po prostu - podając fakt, że taki to a taki malarz, grafik, literat, aktor, muzyk, satyryk, aforysta, duchowny, dziennikarz... ten mieszkał, tamten wpadał na weekendy, a ten na sylwestry... Może ktos powie: "nie ma sie czym chwalić"..., a ja sądzę, że wiele miejscowosci, gdyby tylko miało taką "galerię" chwaliłoby się nią na prawo i lewo.

: pt lut 03, 2012 9:02 pm
autor: olo
A wiem na co liczysz ;). (żarcik taki, nie miej za złe, przesłuchałem całosć- dobre). Może tak ale może lepiej w formie tablicy niż nazwy ulic. Bo ludzie się zdenerwują (dowody, prawa jazdy, pieczątki). Pomysł dziadka Michała był genialny i do nasladowania w całym kraju. W Podgórzynie jest ulica Bujwida komuch jakis ale mało ręce krwią splamił więc zostało. Bez sensu. W Podgórzynie był pomnik poswięcony zabitym podczas pierwszej wojny (tak zamieszali że zrobiono tam smażaline) w Przesiece pomnik przerobiono na bojowników o... W Staniszowie pomnik Bismarca same ruiny.W każdej wiosce było cos np. tablica Drechslera itp. O chłopakach z grosgloknera piosenka powstała. Ale zawsze znajdzie się jakis idiota który zakrzywi rzeczywistosć. Spali zniszczy zakopie. Ale są rzeczy które trwają w swiadomosci. Nie wierzyłem ale pod Zelowem jest polna droga, słupek kamienny od czasu do czasu. Raz niż przeszły wojska i do tej pory to droga napoleońska. Sama się historia tworzy. Można pomóc ale czy trzeba? Kupiłem książkę Bidwella daje słowo gniot, a wartosć dla mnie ma jedynie przesiecką. A tablica jest ,nie ma, jest. Łatwo zrobić.

: sob lut 04, 2012 12:18 pm
autor: FourtyFour
:D Zacznę "liczyć" za trzydziesćci lat, jak będzie powód i się nie znudzi :D (też żarcik, nie mam za złe). Ale, jak wiesz, całkiem wiele osób ma tu na co liczyć :). (mniejszy żarcik)
Nazwy ulic - NIE, tablica (albo sporo małych tabliczek w jednym miejscu) - kiedys w przyszłosci - tak.
Pomniki (miejsca pamięci, tablice) osób, które nie wróciły z wojny (Pierwszej) były praktycznie w każdej sląskiej wiosce i miasteczku (choć większosć została albo zniszczona, albo "przemianowana" w czasach PRL) - cóż "znak czasów" albo zwykły wandalizm - rożnie.
Historia sama się tworzy, ale też sama się zapomina. I w sumie nie chodzi tu o politykę, narodowosć, manifestację patriotyczną, czy nawet "upamiętnianie postaci", których ocena oczywiscie bywa zależna oc czasów i okolicznosci. Mówimy o historii miejsca, bez ocen, bez wieńców, bez hymnów czy niechęci. MIeszkał? Mieszkał. Przyjeżdżał? Tak. Tworzył? Tworzył. W encyklopedii jest? No jest. Nawet jesli nie wszystko było "pięknie i cudnie". Więc informacja, a nie laurka: taki a taki, wtedy a wtedy i robił to i to.
;)

: czw lut 09, 2012 11:08 am
autor: olo
kamienne tablice... może faktycznie to dobre będzie i jakas atrakcja w drodze do wodospadu. Jak jest aleja to jakos ją można urozmaicić. Tylko idąc tym tropem co zrobić z Hermanem G. i Ewą B. ? trzeba pominąć a w encyklopedii są ;). Ale już taki Wilhelm który konno zawitał z sąsiedniej gminy Mysłakowic (tu cytat z sami swoi) to kto wie. A przy olimpii drogowskaz do wszystkich większych miast na swiecie i do wodospadu. Ale sobie zaplanowałem ... :)

: śr kwie 04, 2012 1:52 pm
autor: FourtyFour
No dobra... sporo racji jednak masz... Faszystów urzędowych zdecydowanie wspominać NIE WOLNO, jednak naiwniaków, którzy uwierzyli w socjalizm (komunistyczny, czy narodowy) i się przewieŸli... jakos jestem w stanie zrozumieć. Nie wszyscy Niemcy, którzy się dali uwiesć Hitlerowi byli Gestapowcami, tak jak nie wszyscy Polacy UBekami. Jestem przekonany, że większosć Polaków po wojnie niestety dała się uwiesć komunie, a jednak musiało trochę czasu minąć, żeby tych co chcą "wyrwać murom zęby krat" było wystarczająco wielu. To, że ktos był członkiem PZPR nie jest dla mnie wystarczającym powodem, by udawać, że nie istniał...