Pamiętnik znaleziony w Karkonoszach
Moderatorzy: Borowice.pl, Gawe, Cieslak, wkarkonosze
2007-06-23 godzina 11.05 …… nareszcie jest. Poziom ukrycia oceniam na 4 z plusem. Kolega odgarnia mech i inne trawiaste elementy maskujące i naszym oczom ukazuje się rok 1927. Taka sama data jak na poprzednim moscie gdzie akurat rok 1927 oznaczał prawdopodobnie moment remontu a tutaj jest to rok budowy. I znowu ta dziwnie wyglądająca dwójka. Za jakis czas będzie wyglądała jak 9. Już teraz, aby upewnić się, że to jest dwójka, trzeba podejsć dosyć blisko. To naprawdę dobry dzień na „polowanie” Oprócz starych, znanych sztuk złowilismy kilka nowych. A dzień jeszcze długi przed nami.
2007-06-23 godzina 12.10 – O godzinie tej chwilowo schronić musielismy się w małej budce ze stołem i ławkami. Przez ostatnie kilkanascie minut mży dokuczliwie deszcz. Ale po kolei. Jak do tego schronienia dotarlismy. Otóż po minięciu mostu opisywanego w ostatnich dwóch postach skręcamy w lewo. A dokładnie w Koralową cieżkę. No cóż, strome podejscie jak diabli. Idzie się, idzie i nie ma końca. Po dopiero niecałej godzinie od wkroczenia na Koralową cieżkę (niebieski szlak) dotarlismy do skrzyżowania z drogą o nazwie Droga III i z miejscem gdzie swój początek ma szlak czarny. Tutaj własnie chowamy się przed mżawką i ładujemy „baterie”, bo na podejsciu wyczerpały się troszkę. Oprócz tego uwieczniamy na zdjęciu, jakże swietny pomysł, na który ktos wpadł kilka lat temu, czyli wybudowanie tej półotwartej chatki. Oby więcej takich małych, ale przydatnych obiektów znajdowało się w infrastrukturze Karkonoszy
2007-06-23 godzina 12.43 – Po odpoczynku ruszamy dalej w górę, ciągle Koralową cieżką. Znowu stromo jak diabli. Ale sobie wybralismy sposób spędzenia urlopu. He…, He… Ale nie jest le. Gdzies w końcu to podejscie musi się skończyć. I tak dzieje się jakies dziesięć minut przed Rozdrożem pod Mielcem. Warstwice na mapie wyglądają dużo przyjemniej niż wczesniej. Kolega co prawda uciekł mi kilkanascie metrów do przodu i powoli tracę z nim kontakt wzrokowy. No a ja! A ja tak szybko nie mogę. Ja się tu i ówdzie porozglądać muszę Zrobić jakies zdjęcie. Zaobserwować cos interesującego. Ale z drugiej strony dobrze, że ktos trzyma dyscyplinę w tym zespole i nadaje tempo.
2007-06-23 godzina 13.00 – No i jestesmy na Rozdrożu Pod mielcem. Widoki są ujmujące. Prowadzimy małą naradę którędy dalej. Wybór pada na szlak zielony w kierunku nieżnych Stawków. My jednak tuż przed nieżnymi Stawkami skręcimy w prawo i powędrujemy dalej szlakiem niebieskim znowu w górę. Martwi ciągła zmiennosć pogody. Troszkę delikatnego deszczu, przebijające się słońce i znowu mżawka i tak na okrągło. W ładniejszych chwilach dnia wyciągam aparat i szybko robię zdjęcia tego, co uznaję za ciekawe. Poniżej fotka podczas jednego z przejasnień po kolejnej mżawce. Ale w oddali hen hen na ostatnim planie horyzontu znów nadciąga cos, co nie kojarzy się z niczym przyjemnym. Na razie tylko widać brudno-niebieską taflę, która na przekór naszym planom nadciąga nieubłaganie.
2007-06-23 godzina 13.28 – Przed nieżnymi Stawkami skręcamy w lewo w szlak niebieski. Teraz do pokonania będzie 8 warstwic po 20 metrów zanim dotrzemy do czerwonego szlaku. Sporo, ale sprawę ułatwia szlak w kształcie „wężyka”. 13 metrów w prawo i 15 metrów w lewo, 11 metrów w prawo i 9 metrów w lewo, 12 metrów w prawo i 8 metrów w lewo,...... Tylko gdzie się schowały szczyty. Jeszcze pół godziny temu było je widać. A teraz to jeszcze kilkadziesiąt metrów w górę i będziemy szli w chmurach. Mogłaby się ta pogoda popsuć troszkę póniej, bo my nawet jeszcze nie jestesmy w połowie wyprawy a schronienia w pobliżu brak.
2007-06-23 godzina 13.41 – Zmienna pogoda ma jedną zaletę. Zdjęcia przyrody zrobione po deszczu wyglądają nadzwyczaj przyjemnie dla oka ludzkiego. Poniżej dwa przykłady tego, co udało mi się uchwycić. Jak by ktos pytał gdzie jestesmy, to dotarlismy do szlaku czerwonego i poruszamy się scieżką trawersującą Wielki Szyszak. Zimno trochę i wietrznie, a ja mam tylko kurtkę przeciwdeszczową i to bez kaptura. W drodze powrotnej schronisko z jadłem będzie naszym obowiązkowym punktem posrednim w całej wyprawie.
2007-06-23 godzina 13.46 – No jeszcze kilkadziesiąt metrów, jeszcze kilka kroczków, utrzymuj dotychczasowe tempo, no dalej….. A to tylko ja się dopinguję słowami przed celem wyprawy, którym są nieżne Kotły. Końcówka w cale nie jest taka łatwa, ponieważ deszcz zmoczył kamienie, po których stąpamy. Sekunda nieuwagi i ku uciesze innych wędrowców można wywinąć dosyć oryginalnego „koziołka”.
2007-06-23 godzina 13.51 – Jestesmy przy Wielkim nieżnym Kotle. Pogoda taka jak na załączonym obrazku. Chociaż niektórzy jak widać w spodenkach wędrują nadal. Albo ich pogoda zaskoczyła, albo są twardzi. Jest taka mgła, że nawet budynku stacji nadawczej nie widać, a przecież jestesmy bardzo blisko niej. A bardzo chciałem zobaczyć ten obiekt z bliska. Wiatr z deszczem obniża nasze bardzo wysokie jak dotąd morale wędrowców. Po podejsciu do punktu widokowego, który widać przed nami będziemy kierować się w drogę powrotną ku Przełęczy Karkonoskiej. Szkoda tylko, że z przygnębionymi minami.
2007-06-23 godzina 13.54 – Wnętrze Wielkiego Kotła, nad którym teraz się znajdujemy, szczególnie jego skalista częsć plus wszędobylska mgła przypomina scenerię filmu grozy. Ciarki przebiegają po plecach jak się patrzy na takie skaliste, ciemne, mokre, postrzępione i mroczne urwiska. Jakbym przez chwilę znalazł się na innej planecie. Ale na tym własnie polega niezwykłosć naszej planety, że jest nieskończenie różnorodna. Ile bysmy podróżowali i ile bysmy krajów nie zwiedzili, zawsze znajdzie się kolejna rzecz, która nas zaskoczy i zaintryguje. I to jest fajne.
2007-06-23 godzina 14.10 – „STAĆ! Straż Graniczna Rzeczpospolitej Polskiej. Uszanowanie. Co tam macie kolego w plecaku? Pokażcie no!" Nie. Tego już nie ma, ale patrząc na mojego kolegę można by pomysleć, że własnie zostałem zatrzymany przez Straż Graniczną. Jego upodobanie do różnego rodzaju rzeczy, które używa się w wojsku bardzo mu się przydaje w różnych sytuacjach. Własnie przed chwilką wyjął z kieszeni cos, co okreslił nazwą pałatka. Zarzucił ją na plecy i niestraszny mu teraz żaden siarczysty deszcz i przenikliwy wiatr. A ja. No cóż ja mam kurtkę bez kaptura i czapkę. A wspominając jeszcze o pałatce kolegi to dosyć ciekawa to konstrukcja znajdująca się na wyposażeniu armii naszego kraju. Ale teraz na pewno mają zupełnie inne modele. Ta, którą ma kolega już na sobie jest stosunkowo ciężka i sięga prawie do samych kostek. Możemy ją zarzucić na siebie, kiedy dwigamy plecak, aby ochronić to, co mamy w srodku plecaka. Inną ciekawostką jest to, że posiadając dwie pałatki w prosty i szybki sposób możemy zbudować namiot. Ale wracając do tematu, który może niektórych bardziej zainteresuje, tzn. gdzie podążamy dalej. Teraz cały czas będziemy szli czerwonym szlakiem aż do Przełęczy Karkonoskiej. No a po drodze mały odpoczynek w któryms z czeskich schronisk i małe co nieco na pokrzepienie sił. Na zdjęciu w tle nasza nowa koleżanka dzisiejszej wyprawy. Znaczy się mgła.
2007-06-23 godzina 15.07 – Tuż przed samymi Czeskimi Kamieniami znajdujemy kolejny już dzisiaj kamień z datą. Nie stoi on z boku scieżki, tylko jest on wkomponowany w nią, tak jak to widać na zdjęciu poniżej. Obiekt znajduje się jakies 4-7 minut drogi przed Czeskimi Kamieniami. Widniejące cyfry na znalezisku to 85. Czyli prawdopodobnie chodzi o rok 1885. No chyba, że cyfry 85 oznaczają zupełnie co innego niż datę budowy scieżki? Jest to już ostatni kamień z datą, jaki znalelismy ja razem z kolegą dzisiaj. Najsmutniejsze jest to, że nigdy wczesniej na takie rzeczy nie zwracalismy uwagi. A biorąc pod uwagę ilosć kilometrów, jakie przemierzylismy po Karkonoszach, to sporo takich ciekawostek jak kamienie z datą budowy musielismy przeoczyć.
2007-06-23 godzina 15.13 – Muszę przyznać, że trasa, jaką idziemy cały czas od nieżnych Kotłów jest w bardzo dobrym stanie. Bez przeskakiwania z kamienia na kamień. I co ważne jest w miarę na równym poziomie. Te dwa wymienione przeze mnie czynniki wpływają pozytywnie na szybkosć naszego chodu. Bardzo się cieszymy z takiego rozwoju sytuacji, ponieważ przelotne mżawki i ciemne chmury przemykające cały czas jak na razie gdzies bokiem, popędzają nas tak bardzo, że nie zatrzymujemy się nigdzie już ponad godzinę. Nie mam czasu wyciągnąć aparatu i zrobić zdjęcia, a może to przez niską temperaturę połączoną z podmuchami wiatru. Trudno mi to teraz rozwikłać. Przechodząc obok czeskich kamieni zrobiłem tylko jedną fotkę i to w dodatku po 2 minutach jak je minęlismy. Tak to należy nazwać, my je po prostu minęlismy. Zupełnie jak konie zaprzęgnięte do powozu i z klapkami przy oczach. Byle do przodu. Ale tak się musimy zachowywać, jak wonica z tyłu tak nas smaga swoim batem, znaczy się aura takie warunki pogodowe nam przygotowała na powrotną drogę.
2007-06-23 godzina 15.27 – ląskie kamienie, przy których teraz jestesmy stały się miejscem kilkuminutowego odpoczynku. Głównie za sprawą chwilowego przejasnienia pogody no i niezłego widoku na całą Przełęcz Karkonoską. Tak, jest na co popatrzeć. Wszystko widać jak na dłoni teraz. Fotografie uwieczniające nas i całą przełęcz są obowiązkowe. Najpierw kolega, póniej ja, póniej tylko same krajobrazy dookoła. Jak to dobrze, że w aparatach cyfrowych nie trzeba się martwić o ilosć zrobionych zdjęć. Możemy „pstrykać” dowoli. Jak cos się nie uda na zdjęciu to je póniej można wyrzucić. Poniżej jedno zdjęcie z dwudziestu paru jakie zrobilismy w ciągu kilku minut. A teraz zmiana kierunku wędrówki. Jeszcze kawałek czerwonym szlakiem do przodu i w prawo do Petrovej Boudy. Tam zregenerujemy siły i zjemy cos smacznego.
2007-06-23 godzina 16.17 – Jestesmy już w Petrovce. Siedzimy wygodnie i sączymy napoje usmierzające zmęczenie. Czekamy na przygotowywane jedzenie. Dla zainteresowanych mam informację, że moglismy tam zapłacić złotówkami. Przelicznik pewnie był mało korzystny, ale jak ktos wpada do Czech tylko na chwilkę, to jest to dobre rozwiązanie. Co do lokalu to trudno mi się tu wypowiadać. Jest sporo miejsca, można tam nocować, jest nawet bilard no i droga dojazdowa dla samochodów od strony sąsiadów. Jeżeli chodzi o nocleg to lepiej zawsze się upewnić, czy w danym miesiącu Petrova Bouda działa, bo pewnego razu jak chcielismy się z kolegą tam zatrzymać na kilka nocy w padzierniku lub listopadzie to była ona zamknięta. Powodem podobno był remont, ale moim zdaniem mały ruch turystyczny w tych miesiącach też się do takiego stanu rzeczy przyczynił. Czy jest to reguła, że nie zawsze jest ona otwarta, tego nie wiem. Zawsze lepiej zatelefonować, aby nie być pozbawionym noclegu po długiej wycieczce. A teraz dwie zagadki:
Pierwsza zagadka: O jakim Sławku, który może wydać przewodnik turystyczny, jest mowa? Bo jak opracowanie będzie już gotowe, to z chęcią kupię jeden egzemplarz
Druga zagadka: Jakie danie przedstawia poniższy rysunek? Podpowiem, że zajadalismy się tym w Petrovce. Mniam
Pierwsza zagadka: O jakim Sławku, który może wydać przewodnik turystyczny, jest mowa? Bo jak opracowanie będzie już gotowe, to z chęcią kupię jeden egzemplarz
Druga zagadka: Jakie danie przedstawia poniższy rysunek? Podpowiem, że zajadalismy się tym w Petrovce. Mniam
Wróć do „Relacje i planowane wyprawy w góry”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 74 gości