Przeglądając galerię zdjęć na portalu internetowym schroniska "Samotnia" w dziale - "Wesela" ogarnęło mnie spore zaskoczenie. Jak widać państwo młodzi i goscie nie zrezygnowali ze standardowego wystroju i oprawy. Cos takiego może tylko wydawać się bardzo romantyczne, bo przecież wyranie nie pasuje do specyfiki tego miejsca i nie ma absolutnie nic wspólnego z turystyką. Bardzo dziwię się ludziom, którzy nie potrafią dostosować się do otoczenia i w sposób napastliwy powielają zachowania godne innych miejsc. Ludzie, dla których schronisko ma znaczenie "ideowe" tym bardziej powinni zrozumieć, że to nie jest własciwe miejsce na slub. W przypadku okolic Karpacza można przecież wziąć slub w tamtejszym kosciele parafialnym, albo w Borowicach - też w uroczych miejscach oczonych górami, tworzących specyficzny nastrój. Dlaczego własnie w "Samotni"? Przecież te garnitury, i inne potrzebne takiej oprawie rzeczy oraz goscie weselni, na pewno byli dowiezieni samochodami - tam gdzie samochody nie powinny smrodzić i zatruwać powietrza. To samo się dzieje przy innych tego typu imprezach w Samotni. To duch nowych czasów i czy raczej zwykły brak smaku? Czy to jest turystyka? Zobacz => http://www.samotnia.com.pl/?d=26
Niestety grupie przedsiębiorców z branży turystycznej przy okazji zmian w charakterze swiadczonych usług towarzyszy tworzenie jakichs nonsensownych neologizmów w rodzaju "przemysł turystyczny" czy "produkt turystyczny". Dla przedsiębiorcy swiadczącego usługi dla turystów turystyka wędrówkowa jest zupełnie "nieekonomiczna", kiedy jednoczesnie wypoczynek zorganizowany w sposób tzw. "przemysłowy" - odwrotnie. I tak oto mamy "produkt turystyczny" w postaci wesel w schronisku górskim. Takie i inne oferty wypoczynku mają jednak coraz mniej wspólnego z turystyką, a nabierają cech usług rozrywkowo-handlowych. Stąd te tendencje stawiania terminologii związanej z turystyką na głowie i próby przeforsowania absurdalnych pojęć, które są całkowicie sprzeczne z obowiązującymi normami językowymi
Wesela, popijawy, spotkania integracyjne...
Moderatorzy: Borowice.pl, Gawe, Cieslak, wkarkonosze
- Lech
- Odznaka Mała Złota
- Posty: 210
- Rejestracja: śr sty 17, 2007 9:28 am
- Lokalizacja: Poznań
- Kontaktowanie:
Wesela, popijawy, spotkania integracyjne...
Pozdrawiam
Lech Rugała
Lech Rugała
- Docent
- Odznaka Mała Złota
- Posty: 248
- Rejestracja: pn lut 19, 2007 12:25 pm
- Lokalizacja: Jelenia Góra
- Kontaktowanie:
Taaa, a następnym krokiem będzie chyba wybetonowanie szlaków i głównego grzbietu, żeby można było na motocyklach pojedzić, w końcu po co się męczyć...
I tak coraz głosniej jest w górach, mało już miejsc, skąd nie słychać osiągnięć cywilizacji: muzyki, silników, albo conajmniej pił spalinowych.
I tak coraz głosniej jest w górach, mało już miejsc, skąd nie słychać osiągnięć cywilizacji: muzyki, silników, albo conajmniej pił spalinowych.
Ludzkosć umrze, gdy przestanie spiewać piosenki. (Piotr Skrzynecki)
-
- Odznaka Popularna
- Posty: 55
- Rejestracja: sob sty 01, 2005 4:16 pm
- Lokalizacja: Poznań
- wkarkonosze
- Odznaka Mała Złota
- Posty: 211
- Rejestracja: pt wrz 01, 2006 7:40 pm
- Lokalizacja: Jelenia Góra
- Kontaktowanie:
Z niektórymi zjawiskami musimy się pogodzić, zmieniły się czasy i formy spędzania wolnego czasu przez Polaków, zwiększa się ruch turystyczny. Karkonosze są za małe i za niskie aby w sezonie móc oderwać się od zbiorowisk ludzkich i związanych z tym okolicznosci przyrody. Z drugiej strony nie można się godzić na zmianę KPN w "knajpę".
Ostatecznie nie stawiałbym tak "ostro" sprawy jak to czyni Lechu. lub jak najbardziej! Gdzie się ludziom podoba... Wesele? No cóż... może lepiej byłoby zjechać na dół do Karpacza, ale z drugiej strony, skoro w schroniskach odbywają się inne huczne imprezy, to czemu wesele miałoby się nie odbyć...? Uważam, że sama organizacja tego typu imprez w Samotniej, czy innych miejscach nie jest naganna, to własciwie sprawa tych ludzi, którzy organizują i uczestniczą. Dopóki nie niszczą przyrody, nie kąpią się w rezerwatach, nie rozjeżdżają scieżek i szlaków, nie smiecą butelkami itd. to niech się bawią. Oczywiscie może boleć jak zwykły turysta przyjedzie a tam kartka:"schronisko zarezerwowane" , ale takie czasy teraz nastały i buntować się można, ale każdy chce zarobić i kropka. Niedługo pod młotek pójdzie ląski Dom i strażnica na Przełęczy Karkonoskiej. Myslę, że komercja będzie wkraczać w góry, tak jak w Czechach coraz bardziej. Pozostają nam mniej uczęszczane szlaki, Izery lub czas poza sezonem letnim aby być w górach w ciszy i nie chodzić w licznych grupach pielgrzymkowych.
Mieczysław Orłowicz, o górach z roku 1908 pisał tak: "Myliłby się ten, kto idąc wówczas w Karkonosze spodziewał się, że zazna tu spokoju. Bynajmniej. Były to góry najbardziej hałasliwe, jakie widziałem w życiu. (...) Odległosć od schroniska do schroniska wynosiła na ogół nie więcej niż 1 km. Było ich na trasie bardzo dużo. Wszystkie były w ręku Niemców, schronisk czeskich w owym czasie na grzbiecie Karkonoszy nie zauważyłem wcale. (...) Zanim doszło się do schroniska ukrytego przeważnie lesie, dodawały ducha do dalszego marszu zachęcające turystę napisy w rodzaju "jeszcze 10 minut do najbliższego pilznera" - jesli działo się to po stronie austriackiej - i odwrotnie: "jeszcze 10 minut do najbliższego piwa bawarskiego", o ile chodziło o stronę niemiecką. (...) I tak idąc od schroniska do schroniska i od ławeczki do ławeczki nawet nie zauważało się przybycia do Karpacza czy do Szklarskiej Poręby i tura była skończona, a 15 bomb pilznera wypitych. (...) Wszyscy na ogół turysci spiewali po drodze jak zarzynane woły i wsród tego ryku pijaków i chwiejnych korpusów wędrowało się całymi godzinami. W dodatku co 100 m stała katarynka, przeważnie własnosć Niemców czeskich i wygrywała dla dodania ducha maszerującym turystom wiedeńskie walce i marsze, białe myszy lub zielone papugi ciągnęły wsród wielkiego wrzasku losy zakochanym parom. Tak oto wyglądała turystyka w Sudetach, specjalnie w Karkonoszach w roku 1908 *"
Relacja ta pokazuje, że już na początku XX w. Karkonosze były takim deptakiem, jak to ma miejsce teraz i miejscem imprezowania. Czas zatoczył koło?
Ostatecznie nie stawiałbym tak "ostro" sprawy jak to czyni Lechu. lub jak najbardziej! Gdzie się ludziom podoba... Wesele? No cóż... może lepiej byłoby zjechać na dół do Karpacza, ale z drugiej strony, skoro w schroniskach odbywają się inne huczne imprezy, to czemu wesele miałoby się nie odbyć...? Uważam, że sama organizacja tego typu imprez w Samotniej, czy innych miejscach nie jest naganna, to własciwie sprawa tych ludzi, którzy organizują i uczestniczą. Dopóki nie niszczą przyrody, nie kąpią się w rezerwatach, nie rozjeżdżają scieżek i szlaków, nie smiecą butelkami itd. to niech się bawią. Oczywiscie może boleć jak zwykły turysta przyjedzie a tam kartka:"schronisko zarezerwowane" , ale takie czasy teraz nastały i buntować się można, ale każdy chce zarobić i kropka. Niedługo pod młotek pójdzie ląski Dom i strażnica na Przełęczy Karkonoskiej. Myslę, że komercja będzie wkraczać w góry, tak jak w Czechach coraz bardziej. Pozostają nam mniej uczęszczane szlaki, Izery lub czas poza sezonem letnim aby być w górach w ciszy i nie chodzić w licznych grupach pielgrzymkowych.
Mieczysław Orłowicz, o górach z roku 1908 pisał tak: "Myliłby się ten, kto idąc wówczas w Karkonosze spodziewał się, że zazna tu spokoju. Bynajmniej. Były to góry najbardziej hałasliwe, jakie widziałem w życiu. (...) Odległosć od schroniska do schroniska wynosiła na ogół nie więcej niż 1 km. Było ich na trasie bardzo dużo. Wszystkie były w ręku Niemców, schronisk czeskich w owym czasie na grzbiecie Karkonoszy nie zauważyłem wcale. (...) Zanim doszło się do schroniska ukrytego przeważnie lesie, dodawały ducha do dalszego marszu zachęcające turystę napisy w rodzaju "jeszcze 10 minut do najbliższego pilznera" - jesli działo się to po stronie austriackiej - i odwrotnie: "jeszcze 10 minut do najbliższego piwa bawarskiego", o ile chodziło o stronę niemiecką. (...) I tak idąc od schroniska do schroniska i od ławeczki do ławeczki nawet nie zauważało się przybycia do Karpacza czy do Szklarskiej Poręby i tura była skończona, a 15 bomb pilznera wypitych. (...) Wszyscy na ogół turysci spiewali po drodze jak zarzynane woły i wsród tego ryku pijaków i chwiejnych korpusów wędrowało się całymi godzinami. W dodatku co 100 m stała katarynka, przeważnie własnosć Niemców czeskich i wygrywała dla dodania ducha maszerującym turystom wiedeńskie walce i marsze, białe myszy lub zielone papugi ciągnęły wsród wielkiego wrzasku losy zakochanym parom. Tak oto wyglądała turystyka w Sudetach, specjalnie w Karkonoszach w roku 1908 *"
Relacja ta pokazuje, że już na początku XX w. Karkonosze były takim deptakiem, jak to ma miejsce teraz i miejscem imprezowania. Czas zatoczył koło?
Wróć do „Turystyka w Karkonoszach”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 19 gości