Rusza akcja wolne przewodnictwo turystyczne

Moderatorzy: Borowice.pl, Gawe, Cieslak, wkarkonosze

Awatar użytkownika
Lech
Odznaka Mała Złota
Posty: 210
Rejestracja: śr sty 17, 2007 9:28 am
Lokalizacja: Poznań
Kontaktowanie:

Rusza akcja wolne przewodnictwo turystyczne

Postautor: Lech » pn sty 14, 2008 7:45 pm

W nrze 12 (180) Informatora Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego "Co słychać?" ukazał się artykuł poswięcony absurdalnosci przepisów odnosnie przewodnictwa turystycznego. Na końcu tego artykułu jest również komentarz Redakcji. Oto fragment tego komentarza:

W Polsce tworzy się chore prawo, które rzekomo ma sprawy porządkować, ale je komplikuje. Zabija się w ten sposób swobodną turystykę, którą dało się uprawiać nawet za czasów głębokiej komuny. Dzisiaj Karol Wojtyła prowadzący grupy młodzieżowe w góry byłby przez takie prawo uznany za przestępcę! Wszak chodzili sami, bez przewodników...


Tym razem dosć gadania i utyskiwania, trzeba wziąć się do roboty.
Rusza akcja wolne przewodnictwo na blogu => http://wolneprzewodnictwo.blog.pl

Moment na rozwinięcie tej akcji jest sprzyjający, bo krytyka państwowego monopolu na przewodnictwo się nasila, a poza tym Parlament Europejski też naciska na nasze władze, aby dostosowały przepisy turystyczne do standardów unijnych. Bardzo ciekawa jest wypowiedŸ na blogu Łukasza Warzechy, komentatora dziennika "Fakt." Patrz niżej:

Przewodnicy i paranoiczny paternalizm

Nie sądziłem, że w nudnawych, niedzielnych swiątecznych „Wiadomosciach" TVP jakis materiał mnie poruszy. A jednak: był to reportaż o akcji kontrolowania nielegalnych przewodników turystycznych. Zrobiony zresztą w tonie banalnej, swiątecznej opowiastki - autor kompletnie nie wyczuł, że porusza sprawę arcyważną.

Dla każdego człowieka, wierzącego w swój zdrowy rozsądek, brzmi to oczywiscie idiotycznie, więc na wszelki wypadek wyjasniam. W niektórych miastach w Polsce przewodnicy turystyczni muszą mieć licencje. Nie wiem dokładnie, jaki przepis to reguluje (zapewne jakies ministerialne rozporządzenie), ale tak jest. Jeżeli ktos wciela się w rolę przewodnika, nie mając takiej licencji, to może zostać ukarany mandatem.

Materiał zaczynał się od scenki, gdy strażnicy miejscy w Krakowie karzą mandatem jakiegos włoskiego nauczyciela, który swoim uczniom powiedział parę zdań o miescie. Zastanawiam się, czy gdybym szedł po krakowskim rynku, opowiadając np. dwojgu przyjaciół to, co wiem choćby o Sukiennicach, to także mógłbym zostać ukarany mandatem. Być może warunkiem ukarania jest pobieranie za tę usługę zapłaty, ale - jak wyjasnili w materiale oburzeni licencjonowani przewodnicy - ta zapłata to czasem po prostu obiad. Zatem gdybym opowiedział moim przyjaciołom o Sukiennicach (nie daj Boże myląc jakąs datę), a oni następnie zaprosiliby mnie do restauracji, to wówczas już na pewno straż miejska mogłaby mi wlepić mandat.

W reportażu pojawili się oczywiscie przewodnicy z licencjami, którzy oznajmili, że ci bez licencji psują opinię ich zawodowi, gadają bzdury o historii i mylą fakty oraz po prostu zabierają miejsca pracy. „Przecież do wykonywania zawodu lekarza też jest potrzebne uprawnienie" - wywodził jeden z licencjonowanych. NajwyraŸniej nie dostrzegł subtelnej różnicy, polegającej na tym, że lekarz nie znający się na rzeczy może pacjenta zabić (znający się zresztą także), a przewodnik raczej nie.

Wszystko to byłoby bardzo zabawnym klimatem rodem z Monty Pythona, gdyby nie to, że to jest naprawdę i na serio.

Zastanawiałem się kiedys, czy państwo powinno wydzielać tak restrykcyjnie koncesje na osobowy transport samochodowy (a przypominam, że system licencji i koncesji, zwłaszcza opartych na uznaniowych kryteriach, to jedno z najpoważniejszych Ÿródeł korupcji). Uzasadnienie jest oczywiscie takie, że jesli firma chciałaby wozić ludzi starymi autobusami, to nie zapewni im bezpieczeństwa. Ale za to zapewni im tańsze bilety - i wtedy to jest wybór podróżujących: albo jadą droższym, ale bezpieczniejszym autobusem, albo tańszym, ale ryzykownym. To może jest jednak wątpliwy przykład, bo przecież wadliwy autobus może wyrządzić szkodę nie tylko tym, co w nim jadą.

Ale przesunięcie zasady koncesjonowania i licencjonowania na dziedziny takie jak przewodnicy turystyczni to przykład paternalizmu państwa posuniętego do absurdu. I dedykuję go wszystkim tym, którzy się oburzają na apele, żeby rolę państwa ograniczyć.

Jesli raz przyjmie się bez zastrzeżeń sposób myslenia, że państwo musi zadbać o obywatela, bo on sam o siebie zadbać nie potrafi (np. musi mu wskazać, z usług których przewodników może, a z których nie wolno mu korzystać), to będziemy mieli do czynienia z sytuacją tzw. slippery slope - zabraknie argumentu, dlaczego tego myslenia nie poszerzać na kolejne dziedziny.

No bo skoro reglamentujemy tych, którzy mogą nam opowiadać o Wawelu, to czemu nie wprowadzić licencji np. dla artystów kabaretowych? Przecież nie każdy artysta kabaretowy naprawdę nas rozsmiesza. Jesli zapłacimy za bilety na występ niesmiesznego kabareciarza, to stracimy pieniądze. Państwo powinno nas przed tym chronić! Należałoby sformować specjalną komisję oceniającą i licencjonującą, najlepiej jedną na cały kraj, która przyznawałaby licencje. Najlepiej, żeby była ich limitowana liczba. A gdyby ktos kiedys chciał te zasady zliberalizować, to ci już mający licencje podniesliby raban, że przecież spowoduje to degradację zawodu, a ucierpią głównie widzowie. Bo wprawdzie występy będą tańsze, ale jakiej marnej jakosci!

Żadnego elementu tej argumentacji nie trzeba będzie zresztą na nowo wymyslać. Ona już jest gotowa, choćby w wykonaniu adwokatów, protestujących przeciwko otwarciu dostępu do zawodu.

Wracając do przewodników: jesli mam ochotę, żeby po Krakowie oprowadzał mnie klaun i opowiadał mi historię w wersji z „Kajko i Kokosza", to co państwu do tego?! I jesli ma fantazję obsypać go za to złotem, to czy nie jest to tylko moja sprawa? Przewodnicy licencjonowani mają swoje plakietki i certyfikaty. Jeżeli turysta będzie chciał koniecznie, żeby własnie ktos taki służył mu pomocą, to go poszuka. Ale dlaczego państwo ma go do tego zmuszać?

Przewodnicy z licencjami powinni teraz zaprotestować przeciwko sprzedaży w naszym kraju wszelkich przewodników drukowanych - wydawanych przez Pascala czy Książkę i Wiedzę. Z mojego doswiadczenia wynika bowiem, że mogą one z powodzeniem zastąpić licencjonowanego przewodnika, ględzącego po raz 3451. to samo.

Ÿródło => http://www.lukaszwarzecha.salon24.pl/10851,index.html
Pozdrawiam

Lech Rugała

Obrazek
Awatar użytkownika
Docent
Odznaka Mała Złota
Posty: 248
Rejestracja: pn lut 19, 2007 12:25 pm
Lokalizacja: Jelenia Góra
Kontaktowanie:

Postautor: Docent » wt sty 15, 2008 9:37 am

No, to ładnie.
Ja prowadziłem zimowiskową grupę młodzieży z Borowic do cmentarza jeńców wojennych, opowiadając im po drodze historię budowy drogi, likwidacji obozu i jeszcze parę ciekawostek krajoznawczych.

Strach mysleć co by było, gdyby mnie jakas "władza" na tym niecnym procederze nakryła. Nie wypłaciłbym się chyba, a tu jeszcze dochodzi recydywa...
Ludzkosć umrze, gdy przestanie spiewać piosenki. (Piotr Skrzynecki)
Awatar użytkownika
Lech
Odznaka Mała Złota
Posty: 210
Rejestracja: śr sty 17, 2007 9:28 am
Lokalizacja: Poznań
Kontaktowanie:

Postautor: Lech » wt sty 15, 2008 10:48 am

Docent pisze:No, to ładnie.
Ja prowadziłem zimowiskową grupę młodzieży z Borowic do cmentarza jeńców wojennych, opowiadając im po drodze historię budowy drogi, likwidacji obozu i jeszcze parę ciekawostek krajoznawczych.

Strach mysleć co by było, gdyby mnie jakas "władza" na tym niecnym procederze nakryła. Nie wypłaciłbym się chyba, a tu jeszcze dochodzi recydywa...

Dialogi z "Misia" Barei:
Ola: To niesamowite! Węgiel!? A skąd pan bierze węgiel?
Paluch: Zasadniczo... Z Węgorzewskiej...
Ola: To imponujące! A nie boi się pan tak węgiel wozić?
Paluch: Strach jest... No, ale zasadniczo się zawsze staramy, żeby mieć kwit...
(Stanisław Bareja "Mis", PRL, 1980)

Ciekawski: To niesamowite! Turystów!? A skąd pan bierze turystów?
Pilot wycieczki: Zasadniczo... Z autokaru...
Ciekawski: To imponujące! A nie boi się pan tak turystów przeprowadzać przez krakowski rynek?
Pilot wycieczki: Strach jest... No, ale zasadniczo zawsze się staram, żeby rozmowy nasze były czysto prywatne...
(Rzeczywistosć, IV RP, 2007)

Czy ci, którzy te absurdalne przepisy stworzyli, naprawdę tego nie dostrzegają???...
Pozdrawiam



Lech Rugała



Obrazek
Awatar użytkownika
Cieslak
Moderator
Posty: 1589
Rejestracja: pn gru 06, 2004 12:35 pm
Lokalizacja: Wrocław/Przesieka
Kontaktowanie:

Postautor: Cieslak » wt sty 15, 2008 11:08 am

Popełniłem ostatnio takie samo wykroczenie jak Docent - też w związku z cmentarzykiem, tyle, że od strony Przesieki. Mało tego - opowiedziałem też historię protestu w sprawie wodospadu Podgórnej stojąc na mostku pod wodospadem(!) - czy na opowiadanie historii ubiegłorocznej też potrzeba licencji?
Na szczęscie miałem zielone spodnie i szary polar, więc tak zamaskowany czułem się bezpieczniej ;)
P.S Czy w Karkonoszach są przewodnicy jeżdżący na rowerach górskich na poziomie zaawansowanym? Kilka osób ze znajomej grupy rowerowej zadało mi takie pytanie. Zdaje się, że są skazani na popełnienie wykroczenia, bo żaden przewodnik za nimi nie nadąży.
Awatar użytkownika
Lech
Odznaka Mała Złota
Posty: 210
Rejestracja: śr sty 17, 2007 9:28 am
Lokalizacja: Poznań
Kontaktowanie:

Postautor: Lech » wt sty 15, 2008 12:44 pm

Cieslak pisze:Popełniłem ostatnio takie samo wykroczenie jak Docent - też w związku z cmentarzykiem, tyle, że od strony Przesieki. Mało tego - opowiedziałem też historię protestu w sprawie wodospadu Podgórnej stojąc na mostku pod wodospadem(!) - czy na opowiadanie historii ubiegłorocznej też potrzeba licencji?
Opowiadanie historii grupie wycieczkowej leży w zakresie zadań przewodników turystycznych. Niestety w przypadku oprowadzania wycieczek zadania przewodnika mogą wykonywać tylko osoby posiadające państwowe uprawnienia przewodnickie. Kto je wykonuje bez uprawnień, działa nielegalnie i podlega karze ograniczenia wolnosci lub grzywny. To jest de facto zakamuflowana cenzura.

Problem jest o tyle poważny, że dotyczy grup wycieczkowych, które na terenie całej Polski muszą być prowadzone przez państwowego przewodnika lub pilota wycieczek z uprawnieniami nadanymi przez marszałka województwa. Dlatego proponuję zmianę prawodawstwa i likwidację państwowych uprawnień przewodnickich i całej związanej z nimi biurokratyczno - urzędniczej otoczki oraz zniesienie absurdalnego wymogu obowiązkowego korzystania na terenie Polski z przewodników i pilotów wycieczek przez grupy. Jeżeli organizator turystyki będzie chciał w danej miejscowosci pokazać cos więcej, to i tak skorzysta z usług miejscowego przewodnika.

Można natomiast dopuscić obowiązek oprowadzania przez miejscowego przewodnika tylko w obiektach zamkniętych jak muzeum czy zabytkowy kosciół. Taki przewodnik może być uprawniony do oprowadzania np. przez dyrektora muzeum, a nie musi mieć uprawnień nadawanych przez marszałka. Podobnie w górach proponuję pozostawić tylko obowiązkowych przewodników dla grup wyłącznie na niektórych szczególnie eksponowanych szlakach typu Orla Perć, na drogach wspinaczkowych czy w ekstremalnych warunkach zimowych.

Te przepisy o przewodnictwie są naprawdę chore. Po prostu lobby przewodników wywodzacych się z PTTK pod koniec lat 90-tych miało jakies swoje "wtyki" i załatwili sobie odpowiednią ustawę i rozporządzenia do niej. Zrobiono to po to, aby pousadzać "swoich" w urzędach na odpowiednich stanowiskach. A "swoim" można zostać po specjalnym kursie i egzaminie państwowym. No niestety kursy prowadzą tylko "swoi" i biorą za to ogromną kasę... A "swoi" już załatwili to, że do egzaminu można przystąpić tylko i wyłącznie po kursie. Czyli jesli znasz swietnie góry, a tym bardziej w nich mieszkasz od dziecka i spędzasz każdą wolną chwilę, to nie możesz przystąpić do państwowego egzaminu. Musisz odbyć kurs, żeby jakas "grupa" mogła na tym zarobić...

Tłumaczenie, że to "dla bezpieczeństwa turysty" można jeszcze zrozumieć. Tylko po co na kursie przewodnickim wymaga się szczegółowej znajomosci historii, architektury, obiektów przemysłowych itp. i traktuje się to priorytetowo, a znajomosć zasad bezpieczeństwa ma na ogół drugorzędne znaczenie? "No bo przewodnik powinien znać historię regionu, ciekawostki i na dodatek umieć o tym opowiadać..." - tłumaczą lobbysci. Wynajdują mnóstwo mniej czy bardziej paranoicznych argumentów, które mają sie nijak do problemu zapewnienia bezpieczeństwa w terenie, zresztą często przesadnie wyolbrzymianego, ...

Nawiasem mówiąc dziwię się, że w naszym kraju sprzątaczka nie musi mieć państwowej licencji marszałka województwa, bo przecież od tego czym wypastuje schody może zależeć ludzkie życie... Aż strach pomysleć... Czy nasi ustawodawcy nie zapędzili się za daleko, bo to co wykombinowali wspólnie z lobby przewodnickim już nie jest smieszne...

Kwestię bezpieczeństwa rozumiem, ale bez przesady. Niech więc będą tanie, albo darmowe kursy "bezpieczna wycieczka" dla nauczycieli, instruktorów, kierowników klubów młodzieżowych i tak dalej... oraz każdego chętnego dorosłego. Niech po takim kursie będzie można prowadzić wycieczkę w góry. Niech na kursie wymagają znajomosci konkretnych pasm górskich i zasad bezpiecznego poruszania się w górach, i niech tam będzie dużo praktyki...

A jak ktos będzie na wycieczkę potrzebował gaduły, to sobie wynajmie dodatkowo z PTTK, czy z innej organizacji. Rozgraniczmy sprawy bezpieczeństwa od interesów przewodników i państwowych urzędników posiadających monopol na nadawanie uprawnień...
Pozdrawiam



Lech Rugała



Obrazek
Awatar użytkownika
Borowice.pl
Administrator
Posty: 1570
Rejestracja: wt wrz 05, 2006 8:23 am
Lokalizacja: Borowice
Kontaktowanie:

Postautor: Borowice.pl » wt sty 15, 2008 12:54 pm

Od wielu lat dysponuję bardzo obszerną i pogłębioną wiedzą o Karkonoszach. Kilkakrotnie pytano mnie o poprowadzenie grupy za pieniądze. Zawsze odmawiałem, tłumacząc, że nie mam uprawnień przewodnickich.

Kilka miesięcy temu z marszu dobrze zdałem egzamin wstępny i robię kurs przewodnicki. Odpowiednie uprawnienia być może uzyskam dopiero w 2009 roku. Mam także zamiar zdobyć uprawnienia na prowadzenie usług w innych językach.

Może nie jestem rowerowo bardzo zaawansowany, ale może się okazać, że będę oprowadzał także wycieczki rowerowe; w ubiegłym roku ukończyłem Bike Adventure i na Stóg Izerski wjechałem.

Do tego czasu, tak jak koledzy, pokazuję cmentarzyk prywatnie i oprowadzam gosci po okolicy, często nie tylko nie otrzymując ni zapłaty, ni obiadu, ale niejednokrotnie sam serwując posiłek oprowadzanej grupie :) Uważam, że nie popełniłem żadnego wykroczenia. Uważam także, że nie podebrałem nikomu żadnego uposażenia, bo ono potencjalnie nie istniało.
Awatar użytkownika
Cieslak
Moderator
Posty: 1589
Rejestracja: pn gru 06, 2004 12:35 pm
Lokalizacja: Wrocław/Przesieka
Kontaktowanie:

Postautor: Cieslak » wt sty 15, 2008 8:32 pm

Rozmawiałem dzisiaj o problemie licencji i uprawnień z wieloma osobami w pracy i zdania są bardzo podzielone. Nie spodziewałem, się, że aż tak bardzo. Jedni uważają, że licencje powinny być wydawane i surowo przestrzegane, bo tylko licencjonowanie zapewnia wysoką jakosć usług. Inni uważają, że licencje to dobra rzecz, ale że dla grup kilkuosobowych nie powinny być wymagane. Jeszcze inni uważają, że prawie każda licencja (w tym przewodnicka) ogranicza wolnosć wyboru i że nie instytucje powinny o tym decydować kto oprowadza, tylko ludzie, którzy za to płacą.
Awatar użytkownika
Cieslak
Moderator
Posty: 1589
Rejestracja: pn gru 06, 2004 12:35 pm
Lokalizacja: Wrocław/Przesieka
Kontaktowanie:

Postautor: Cieslak » wt sty 15, 2008 9:23 pm

Po konsultacjach i burzliwych naradach w gronie mniej i bardziej znajomych przychylam się do zdania, że obowiązek korzystania z usług wyłącznie licencjonowanych przewodników to zły pomysł z przynajmniej kilku powodów.
Jesli ktos woli nie mieć pewnosci, że usłyszy prawdę, ale zapłacić mniej - to jego wybór - jego pieniądze. Instytucji, które lepiej ode mnie wiedzą jak mam wydać zarobione pieniądze jest wystarczająco dużo. Jesli ktos na poważnie chce dowiedzieć się czegos o danym miescie/górach i tak wynajmie przewodnika z uprawnieniami. Nie wyobrażam sobie np. szkoły, która wynajmie jakiegos faceta spod budki z piwem, bo jest tańszy. Uważam, że licencjonowani przewodnicy z wiedzą i umiejętnoscią jej przekazania na pewno utrzymają się na rynku.
Teraz pewnie dostanę baty od kilku osób :)
Awatar użytkownika
Borowice.pl
Administrator
Posty: 1570
Rejestracja: wt wrz 05, 2006 8:23 am
Lokalizacja: Borowice
Kontaktowanie:

Postautor: Borowice.pl » wt sty 15, 2008 11:44 pm

Kiedys byli przewodnicy i przodownicy... dzisiaj już mało kto wie na czym polegała różnica.
Sławek
Odznaka Mała Złota
Posty: 237
Rejestracja: pt lis 10, 2006 3:50 pm
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Sławek » śr sty 16, 2008 8:41 am

Z tym przewodnictwem to chyba tak jak ze wszystkim u nas w Polsce, już do tego przywykłem, każdy chce zarobić na czym się tylko da i widzę, że i na przewodnictwo przyszła pora.
Przyznam się, że od ponad 20 lat spędzam dużo czasu w Sudetach i znam większosć miejsc i związane z nimi historie i legendy dlatego często wychodzę w góry z grupkami osób oprowadzając i opowiadając różne ciekawostki, ostatnio w okolicach przypadkowo spotkałem się nawet nie wiedząc o tym z Cieslakiem, który jak napisał wczesniej, też wyskoczył ze znajomymi i oprowadzał Ich po okolicy między innymi do cmentarzyka "nielegalnie" :) jak słyszymy. Ale nie wydaje mi się, że z tego powodu miałbym się zacząć martwić. Pomysł czy nawet ustawa tego typu nie przetrwa zbyt długo a jesli nawet to i tak 99% osób znających różne zakątki Polski i chcąc się tym podzielić z innymi OLEJE tego typu przepisy. :walk: :twisted: ja w każdym razie dalej będę oprowadzał po górach znajomych i wszystkich chętnych, ucząc przy tym zachowania i kultury, która jest jeszcze wciąż nikła wsród turystów.
Awatar użytkownika
Docent
Odznaka Mała Złota
Posty: 248
Rejestracja: pn lut 19, 2007 12:25 pm
Lokalizacja: Jelenia Góra
Kontaktowanie:

Postautor: Docent » śr sty 16, 2008 10:06 am

Qrde, z kim ja się zadaję?
Myslalem, że to uczciwe forum, a tu sami przestępcy :lol:

~~~~~~

A tak na poważnie, to jest tragiczne i żałosne.
Gdzie jest granica, między oprowadzaniem znajomych, a grupy zorganizowanej?
Przecież, jak zabiorę 50 osób z wesela, to są moi prywatni goscie.
Czy to zależy od liczby osób? Nie nadążam za tym przepisem, a przecież kiedys tam udało mi się jakies studia prawnicze skończyć...

~~~~~~
Ludzkosć umrze, gdy przestanie spiewać piosenki. (Piotr Skrzynecki)
Awatar użytkownika
Cieslak
Moderator
Posty: 1589
Rejestracja: pn gru 06, 2004 12:35 pm
Lokalizacja: Wrocław/Przesieka
Kontaktowanie:

Postautor: Cieslak » śr sty 16, 2008 10:24 am

Borowice.pl pisze:Kiedys byli przewodnicy i przodownicy... dzisiaj już mało kto wie na czym polegała różnica.

Jak mnie kiedys władza dopadnie, gdy będę prowadził kogos do wodospadu lub cmentarzyka, to powiem, że jestem przodownikiem i ustawa mnie nie dotyczy ;)
Awatar użytkownika
Lech
Odznaka Mała Złota
Posty: 210
Rejestracja: śr sty 17, 2007 9:28 am
Lokalizacja: Poznań
Kontaktowanie:

Postautor: Lech » wt sty 22, 2008 11:50 am

Borowice.pl pisze:Od wielu lat dysponuję bardzo obszerną i pogłębioną wiedzą o Karkonoszach. Kilkakrotnie pytano mnie o poprowadzenie grupy za pieniądze. Zawsze odmawiałem, tłumacząc, że nie mam uprawnień przewodnickich.

Kilka miesięcy temu z marszu dobrze zdałem egzamin wstępny i robię kurs przewodnicki. Odpowiednie uprawnienia być może uzyskam dopiero w 2009 roku.
A tak szczerze, to nie uważasz, że cały ten ponad dwuletni kurs służy głównie wyciągnięciu pieniedzy od kursantów, a także od podatnika? Jeżeli dysponujesz bardzo obszerną i pogłębioną wiedzą o swoim terenie, to czy nie zastanawiałes się nad tym, dlaczego wprowadzono przepis, który uniemożliwia przystąpienie do egzaminu bez kursu? Pomyslałes kiedys o tym, że dla legalnego oprowadzania grupy nie powinny być wymagane żadne uprawnienia państwowe? Do czego - Twoim zdaniem - służą uprawnienia państwowe? Komu i do czego są tak naprawdę potrzebne?

A teraz kilka pytań do wszystkich dyskutantów. Czy wiecie, że uprawnienia państwowe mają drugie dno? Czy wiecie, że uprawnienia państwowe to jednoczesnie kolejne dziesiątki urzędników, państwowe egzaminy, kontrole kursów, opracowywanie wytycznych dla egzaminatorów, układanie nowych programów dla poszczególnych rodzajów uprawnień, kolejne zmiany granic obszarów uprawnień, dalsze nowelizacje przepisów odnosnie przewodników/pilotów wycieczek itd., itp., itd... Zastanawialiscie się, kto za to wszystko płaci??? Sądzicie, że to wszystko miesci się w kosztach egzaminu??? Nie bądŸmy naiwni...

I to jest niestety fakt, że w obecnym systemie uzyskiwania uprawnien przewodnickich, nawet osoba, która nigdy nie skorzysta z przewodnika, dokłada się ze swoich podatków do uprawnień państwowych. I dlatego należy je czym prędzej zlikwidować! I to nie tylko dlatego, że są szkodliwe społecznie, ale również dlatego, że to niesprawiedliwe, bowiem są w dużej częsci finansowane przez podatników.

Czy ktos w ogóle zwrócił uwagę na relacje polskich przepisów z dyrektywą europejską*) - tj. na sytuację kiedy w ramach wolnego rynku usług turystycznych na terenie całej Unii Europejskiej każdy pilot wycieczek z Czech, Niemiec itp. będzie mógł sobie w Polsce oprowadzać gdzie chce i kogo chce, że koniecznosć posiadania jakichs ograniczonych teorytorialne uprawnień państwowych dla obywateli polskich w ich własnym kraju jest kompletnym bezsensem i dyskryminacją?

Jednym z najbardziej oburzających argumentów, jakiego w mediach używają obrońcy licencjonowania to: "a bo tak jest też w innych krajach, na przykład..." i tu jako przykład podaje się od równo dziesięciu lat - wciąż, jeden, niezmiennie ten sam: Wiedeń i miasta Włoch, gdzie za nielegalne oprowadzanie łupie się ponoć wysokie kary (jak jest naprawdę - patrz niżej), więc u nas też tak trzeba.

Ja się zawsze zastanawiałem, czy ci spece od prawnych regulacji organizowali tylko i wyłącznie wycieczki do tych paru punktów na mapie? Czy np. nikt z tysięcy ludzi pracujących w "przyjazdówce" nie zauważył, że osoby pilotujące grupy z zachodniej Europy itp. nie muszą mieć żadnych blach, legitymacji, państwowych uprawnień itp?

Spójrzmy na Niemcy, najbliższy nam kraj zachodni i jednoczesnie jeden z największych rynków turystycznych swiata, co najmniej kilkadziesiąt razy większy od polskiego. Kraj o wielkich tradycjach - że wspomnę choćby "Ruch Wędrownych Ptaków" (Wandervögelbewegung) - prekursora trampingu i krajoznawstwa. Miliony Niemców co roku biorą udział w zorganizowanych wyjazdach. To wszystko działa bez jakiejkolwiek regulacji w zakresie pilotażu i przewodnictwa. Każdy, w każdym regionie czy miescie Niemiec może bawić się w "przewodnika". Każdy może sobie zebrać sobie grupę turystów i robić za "pilota". Nie musi robić żadnych kursów ani zdawać egzaminów - wystarczy talent i powołanie. A jednak wszystko działa znakomicie, a ochrona praw konsumenta jest wzorcowa (każdy chyba słyszał czym jest tzw. Tabela Frankfurcka...) To jest to, co ciągle powtarzam - uchwalenie polskiej ustawy turystycznej w 1997 r. w częsci dotyczącej zabezpieczeń finansowych biur było zrozumiałe, natomiast stek paragrafów o urzędowych regulacjach kto gdzie może być pilotem, kto przewodnikiem itd. to cofnięcie się do biurokratycznego komunizmu i paranoja.


Ÿródło cytatu: http://wolneprzewodnictwo.blog.pl/

--------------------------------------------
*) Tresć dyrektywy 2005/36/WE po polsku => http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/Lex ... 142:PL:PDF
Pozdrawiam



Lech Rugała



Obrazek
Awatar użytkownika
Borowice.pl
Administrator
Posty: 1570
Rejestracja: wt wrz 05, 2006 8:23 am
Lokalizacja: Borowice
Kontaktowanie:

Postautor: Borowice.pl » wt sty 22, 2008 2:18 pm

Zgadzam się, że jest to kolejna korporacja, czyli przewodnicy dołączają do adwokatów, notariuszy, architektów, itp.

Czekamy na kolejne grupy zawodowe: bibliotekarzy, szewców, muzyków, itd...
Awatar użytkownika
Lech
Odznaka Mała Złota
Posty: 210
Rejestracja: śr sty 17, 2007 9:28 am
Lokalizacja: Poznań
Kontaktowanie:

Postautor: Lech » śr sty 23, 2008 10:40 am

Z blogu wolne przewodnictwo

Postępująca liberalizacja w UE, również w tych kilku krajach na południu Europy, które dotąd służyły za wyswiechtany przykład, musi przyprawiać o ból głowy tych, co twierdzą, że "grupa" nie ma prawa zrobić kroku bez miejscowego, licencjonowanego przewodnika udzielającego "fachowych informacji". Ale przecież na zgniłej Unii swiat się nie kończy, a budujące przykłady można znaleŸć... tuż za miedzą! Oczywiscie nie tą miedzą południową i zachodnią, z której własnie poznikały ostatnie szlabany i kontrole.

Na stronie o jakże podobnym do nas tytule wolnabialorus.pl, znajdujemy kilka notatek prasowych opisujących, jak tamtejsza milicja fachowo rozprawia się z wrednym opozycjonistą Milinkiewiczem. Wsród nich szczególnie interesująca jest taka:

1 grudnia Milinkiewicz zamierzał przejsć się z grupą około 40 osób po Grodnie. Miała być to wycieczka - opozycjonista, były wicemer Grodna, miał opowiadać o zabytkach miasta. Milicja stwierdziła jednak, że grupy mogą oprowadzać tylko zawodowi przewodnicy. Prywatnie wolno opowiadać o miescie najwyżej szesciu osobom.

I niech się schowają ci, którzy twierdzą, że na Białorusi jest gorzej. Ba! jest nawet lepiej. Ponieważ u nas za nielegalne zbiegowisko uznaje się grupę bez przewodnika w liczbie osób dziesięciu a tam - już szesciu, to jest konkretnie 10/6 = 1,66666 razy lepiej!


Zobacz => http://www.wolnabialorus.pl/archiwum.php?nr=2108

Zobacz też => http://tinyurl.com/3x79q6
Pozdrawiam



Lech Rugała



Obrazek

Wróć do „Turystyka w Karkonoszach”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 55 gości