: sob sty 17, 2009 6:40 pm
Mnie Pan też nie przekonał. Gdybym był złosliwy też mógłbym zapytać, w czyim interesie tak bardzo się Pan sprzeciwia temu przepisowi, jakie lobby Pan reprezentuje i kogo chce Pan - za przeproszeniem - udupić. To żadne argumenty. Dyskusja na takim poziomie nie ma sensu.
Czy te przepisy przyniosły szkodę krajowi i naszej turystyce? Szczerze wątpię, a z pewnoscią są to oskarżenia bardzo mocno wyolbrzymione. Bywam w Karkonoszach od początku lat siedemdziesiątych. W tych górach na szlakach zawsze było najwięcej Czechów, zaraz po nich emerytowanych Niemców, potem dopiero Polaków. Żadnych specjalnych zmian w tym względzie nie obserwuję mimo, że infrastruktura wypoczynkowa generalnie się poprawia. I - szczerze mówiąc - bardziej niż stan schronisk martwi mnie stan samej infrastruktury parkowej, tu następuje regres. Brakuje porządnie urządzonych miejsc wypoczynku, schronów przeciwdeszczowych...
Do jeszcze jednej kwestii wrócę:
Miałem to szczęscie, że gór, szacunku do nich, nauczył mnie ojciec. On nie tylko wyjasnił mi najprostsze sposoby orientacji w terenie, ale i wszczepił mi prostą zasadę "wszystko, co ze sobą bierzesz w góry, znies na dół." To jest najlepsze podejscie, którego żaden pasjonat, choćby pełen najlepszych chęci, nie zastąpi.
Ocenę tej naszej wymiany opinii pozostawię czytającym, ale tak jeszcze na koniec - czy mógłby mi Pan łaskawie wskazać, w którym to niby miejscu cokolwiek uogólniłem?
Czy te przepisy przyniosły szkodę krajowi i naszej turystyce? Szczerze wątpię, a z pewnoscią są to oskarżenia bardzo mocno wyolbrzymione. Bywam w Karkonoszach od początku lat siedemdziesiątych. W tych górach na szlakach zawsze było najwięcej Czechów, zaraz po nich emerytowanych Niemców, potem dopiero Polaków. Żadnych specjalnych zmian w tym względzie nie obserwuję mimo, że infrastruktura wypoczynkowa generalnie się poprawia. I - szczerze mówiąc - bardziej niż stan schronisk martwi mnie stan samej infrastruktury parkowej, tu następuje regres. Brakuje porządnie urządzonych miejsc wypoczynku, schronów przeciwdeszczowych...
Do jeszcze jednej kwestii wrócę:
Pan daruje, ale przecenia się Pan. Byłem w Karkonoszach dwukrotnie na koloniach jako nastolatek, raz w Karpaczu i raz w Przesiece, na długo zanim wspomniane przepisy weszły w życie. Organizowano dla nas mnóstwo wycieczek zbiorowych, od nieżki przez Chojnik po nieżne Kotły. Sporo z tego pamiętam, ale z pewnoscią żaden z przewodników niczego mnie nie nauczył. I nie przypominam sobie, by ktokolwiek z uczestników takich wypraw w ogóle przejmował się przewodnikiem. Dam głowę, że i dzis młodzież zachowuje się tak samo.Lech pisze:Poza tym wycieczki z zawodowym przewodnikiem niczego praktycznego młodzieży nie nauczą, a już na pewno nie mają nic wspólnego z edukacją górską.
Miałem to szczęscie, że gór, szacunku do nich, nauczył mnie ojciec. On nie tylko wyjasnił mi najprostsze sposoby orientacji w terenie, ale i wszczepił mi prostą zasadę "wszystko, co ze sobą bierzesz w góry, znies na dół." To jest najlepsze podejscie, którego żaden pasjonat, choćby pełen najlepszych chęci, nie zastąpi.
Ocenę tej naszej wymiany opinii pozostawię czytającym, ale tak jeszcze na koniec - czy mógłby mi Pan łaskawie wskazać, w którym to niby miejscu cokolwiek uogólniłem?