: czw paź 14, 2010 12:30 pm
olo pisze:Ale kto ma te biedne dzieci wyedukować. Nauczyciel powinien przejsć kurs i heja w góry
Uczelnie na kierunkach studiów z zakresu turystyki przygotowują do prowadzenia wycieczek - mam nadzieję ?
www.przesieka.pl, www.borowice.pl, www.wkarkonosze.net
http://forum.przesieka.pl/
olo pisze:Ale kto ma te biedne dzieci wyedukować. Nauczyciel powinien przejsć kurs i heja w góry
Absolwenci tych uczelni i tak nie uzyskują formalnych uprawnień, a poza tym mało kto po ukończeniu takich studiów zostaje nauczycielem, to po pierwsze. A po drugie owych absolwentów i tak jest stanowczo za mało, aby zastąpić szkolnych wychowawców, społeczną kadrę stowarzyszeń turystycznych, instruktorów harcerskich itp., którzy zanim nie wypłoszono ich ze szlaków za pomocą głupich przepisów i w majestacie prawa, prowadzili praktyczną edukację turystyczną wsród dzieci i młodzieży choćby podczas prowadzenia letnich obozów wędrownych szlakami PTSM, a także w oparciu o bazę schronisk PTTK.janusz pisze:Uczelnie na kierunkach studiów z zakresu turystyki przygotowują do prowadzenia wycieczek - mam nadzieję ?olo pisze:Ale kto ma te biedne dzieci wyedukować. Nauczyciel powinien przejsć kurs i heja w góry
yle, że to głównie dzięki wyciągom. Ludzie wjadą na górę i zjadą, częsć z nich tylko zejdzie, jeszcze mniej całkowicie rezygnuje z wykorzystania wyciągu. Z tej masy turystów nikt nie skorzysta z noclegu, co najwyżej z gastronomii. Nocują na dole albo wsiadają do pozostawionego tam samochodu i odjeżdżają. Celowo czy przypadkowo pomijasz problem schronisk - temat tego wątku? Jakos dziwnym trafem nie dostrzegasz, że mało kto wędruje z plecakiem z pełnym ekwipunkiem i korzysta z noclegów w schroniskach. Zorganizowane grupy wędrowne, zwłaszcza młodzieżowe, które kiedys dawały spore obłożenie schroniskom, zostały wyeliminowane z gór za pomocą głupich przepisów i w majestacie prawa. I to jest fakt.
Uczelnie na kierunkach studiów z zakresu turystyki przygotowują do prowadzenia wycieczek - mam nadzieję ?
Artur pisze: to Samotnia, Odrodzenie czy Łabski przepraszają, ale brak miejsc. I to nie tylko w wysokim sezonie. [1] (...)
Co do porównań do innych krajów, cóż. Jest inaczej, i żyją. Tyle, że jakos nie jestem entuzjasta kopiowania czeskich wzorców w turystyce górskiej. [2]
Nie przekonują mnie wybetonowane szlaki, nie przekonują mnie autobusy wwożące turystów na główny grzbiet. I z niego zwożące. Wyciągi też mają. W ten sam sposób szkodzą schroniskom. A jednak ani nasze, ani ichnie jakos nie padają. [3]
(...) ja widzę po prostu dbałosć o pewien standard. Kwestia podejscia, i nie dojdziemy tu do porozumienia. [4]
[5] każdy może zapisać się na kurs i zdać egzamin państwowy. Ich zdawalnosć jest stosunkowo wysoka, co jakos kłóci się z tezami o mafii, (...)
[6] Zawody Pilota czy przewodnika są usankcjonowane, tak samo jak wiele innych, mniej lub bardziej odpowiedzialnych. Czy słusznie - to jest dyskusyjne.
[7] Problemem nie jest ilosć, lecz jakos takiego kształcenia.
Z tej masy turystów nikt nie skorzysta z noclegu, co najwyżej z gastronomii.
żeby mi było lepiej podczas mojego odpoczynku, że muszę komus za to robienie dobrze zaplacić, a jak nie to "kara ograniczenia wolnosci lub grzywny"?
Nie, nie każdy, a już na pewno nie nauczyciel, który nie zarabia zbyt wiele, a poza tym nie ma czasu na dwuletni kurs, dojazdy na zajęcia kursowe 200, 300 i więcej km itd. bo musi pracować i nierzadko wracać z pracy póno do domu.Artur pisze:Przypomnę tylko delikatnie, że mamy rok 2010ty. Czasy nieco się zmieniły także i w tej kwestii - każdy może zapisać się na kurs i zdać egzamin państwowy.
Koszty, czasochłonnosć i bezsensownosć wymagania uprawnień zawodowego przewodnika od nauczyciela, dajmy na to geografii, który mógły w terenie pokazać swoim uczniom to, co było teoretycznie wykładane w szkole - również bardzo wysoka.Artur pisze:Ich zdawalnosć jest stosunkowo wysoka, co jakos kłóci się z tezami o mafii, która kurczowo trzyma się swoich stołków i koryt.
Jakim nadużyciem? To stwierdzenie jest jak najbardziej prawdziwe. Ci co wjadą i zjadą w dół wyciągiem lub zejdą pieszo to albo przenocują na dole lub też wsiądą do samochodu i odjadą.Artur pisze:Możemy teraz zacząć się spierać, co oznacza "obłożone". Czy zastosować progi znane z "równinnego" hotelarstwa czy jakies inne? Ale nie zmieni to faktu, że to zdanie było moją odpowiedzią na stwierdzenie Lecha:Które jest zwyczajnym nadużyciem.Z tej masy turystów nikt nie skorzysta z noclegu, co najwyżej z gastronomii.
To jest wyjątek, ale tam jest teren szczególnie eksponowany i w dodatku nie ma szlaku, a obowiązek dotyczy także turystów indywidualnych. Próba usprawiedliwienia tym wyjątkiem kretyńskiego obowiązku wynajmowania przewodnika w Polsce przez grupy w niewysokich pasmach górskich, parkach, a nawet na obszarach całych aglomeracji miejskich jest niczym innym, jak prymitywną manipulacją.Artur pisze:W ten oto sposób tworzymi piękne wrażenie, że w całym wielkim cywilizowanym swiecie nikt nie słyszał o licencjonowanych przewodnikach. Cóż, polecam spróbować wycieczki na Gerlach bez oboiązkowego Vodcy.
No na pewno lepiej że schroniska podupadają, pada społeczna turystyka, a w zamian w pewnych krótkich okresach mamy wieloosobowe tramwaje hałasliwej młodzieży wtłaczane przez zawodowych przewodników w oklepane obszary w rejonie wyciągów przy jednoczesnej pustce w mniej popularnych obszarach gór.Artur pisze:Nawet, jesli przewodnicy po egzaminach i z uprawnieniami też od czasu do czasy opowiadają bzdury (a opowiadają, a jakże) nadal moim zdaniem lepsza taka weryfikacja niż żadna.
Bije też w turystów i młodzież, która zamiast pojechać z nauczycielem na letni obóz wędrowny wystaje nudząc się pod blokiem, bo szkoły po prostu nie stać na wynajęcie dodatkowej osoby w charakterze "słupa", której trzeba zapłacić, zapewnić miejsce noclegowe, wyżywienie razem z grupą itd. Krótko mówiąc jest to nic innego jak strzelanie do wróbla z armaty.Artur pisze: Ale w skali regionu czy kraju nadal jest to moim zdaniem jak najbardziej słuszne. Niestety bije to rykoszetem w takich ludzi jak p. Lech.
Lech pisze:(...) dojazdy na zajęcia kursowe 200, 300 i więcej km itd. (...)
Lech pisze:Od nauczania, także pracy pozalekcyjnej z młodzieżą są nauczyciele, a nie Panie i Panowie z blachami i urzędowymi identyfikatorami. Jak tak dalej pójdzie, to nauczycielce biologii nie będzie wolno zaprowadzić swoich uczniów do parku obok szkoły żeby nauczyć ich odróżniać gatunki gatunki drzew, a instruktorowi harcerskiemu swojej drużyny na ognisko, bo Pani czy Pan Przewodnik lepiej opisze, zadba o bezpieczeństwo niż ich wychowawca. To jest absurdalne, ale w naszym kraju, w którym zmiany idą w kierunku budowania takich absurdów, jak najzupełniej możliwe. Kolejne zmiany w przepisach turystycznych coraz bardziej przybliżają nas takiej kuriozalnej sytuacji.
Lech pisze:(...) w zamian w pewnych krótkich okresach mamy wieloosobowe tramwaje hałasliwej młodzieży wtłaczane przez zawodowych przewodników w oklepane obszary w rejonie wyciągów przy jednoczesnej pustce w mniej popularnych obszarach gór.
Szczególną uwagę w pracy krajoznawczej należy poswięcić dzieciom i młodzieży. W dorosłym życiu istotne miejsce zajmują krajobrazy lat dziecięcych i młodzieńczych. To wówczas kształtuje się pierwsze poczucie patriotyzmu i tożsamosci kulturowej, dlatego też wspieramy wszelkie działania mające na celu rozwijanie zainteresowań turystyką i krajoznawstwem w polskich rodzinach i szkołach.
Może lepiej trzymajmy się realiów, bo od nich zależą fakty. Jeżeli dajmy na to nauczyciela z jakiegos miasta w centralnej Polsce by było stać na pokrycie kosztów kursu na przewodnika sudeckiego i dalszych wydatków związanych z tym kursem, to na samą tylko rozmowę kwalifikacyjną organizatorzy kursu sami do niego przyjadą i go przepytają? Czy jednak on będzie musiał dojechać iles setek kilometrów? A wykłady i wycieczki szkoleniowe to jak? Eksternistycznie czy drogą telepatii? Po prostu nierealne. I to nie ja podaję nieprawdziwe informacje, tylko Ty tworzysz własną nierealną wizję. I w takiej sytuacji dalsza dyskusja na temat kursu przewodnickiego z Tobą faktycznie nie ma sensu.Borowice.pl pisze:Lech pisze:(...) dojazdy na zajęcia kursowe 200, 300 i więcej km itd. (...)
NIEPRAWDA - Lechu już Ci o tym już pisałem, więc nie powtarzaj nieprawdziwych informacji. Trzymajmy się faktów - inaczej nasza dyskusja nie ma żadnego sensu.
A ile było tych ofiar? Bo jesli masz na mysli głosny przypadek licealistów z Tych zasypanych w Tatrach lawiną w ekstremalnych warunkach zimowych w terenie wysokogórskim, to ma się on nijak do wyjscia nauczycielki z klasą np. na Chojnik (teren KPN) albo wjazdu wyciągiem na Szrenicę i zejscia do Szklarskiej przez Halę Szrenicką czy letnich obozów wędrownych w tak łatwych turystycznie górach jak Beskidy czy Sudety. Widać niele zostałes zindoktrynowany przez srodowisko przewodnickie, z którym się związałes, i wmanipulowany w ich specyficzny sposób postrzegania swiata, ludzi i siebie. To przykre, że nawet smierć ludzka nie jest dla tych ludzi żadnym tabu. Od samego początku tamten nietypowy wypadek w Tatrach wykorzystuje się jako argument do umocnienia interesów pewnej wąskiej grupy ludzi - przewodników i urzędników administracji państwowych. Ciekawe, że wypadki w Tatrach w grupach prowadzonych przez licencjonowanych przewodników tatrzańskich też były, i to nawet smiertelne, ale o nich to "cicho sza" i nie słyszałem, żeby ktos został skazany. Jesli masz wiedzę, że było inaczej, to chętnie się dowiem.Borowice.pl pisze:Wszystkie dzieci są nasze. Nauczycielce wolno wiele, ale obecnie mniej niż kiedys, bo zdarzało się, że zaprowadziła nie tam, gdzie powinna i były ofiary.Lech pisze:Od nauczania, także pracy pozalekcyjnej z młodzieżą są nauczyciele, a nie Panie i Panowie z blachami i urzędowymi identyfikatorami. Jak tak dalej pójdzie, to nauczycielce biologii nie będzie wolno zaprowadzić swoich uczniów do parku obok szkoły żeby nauczyć ich odróżniać gatunki gatunki drzew, a instruktorowi harcerskiemu swojej drużyny na ognisko, bo Pani czy Pan Przewodnik lepiej opisze, zadba o bezpieczeństwo niż ich wychowawca. To jest absurdalne, ale w naszym kraju, w którym zmiany idą w kierunku budowania takich absurdów, jak najzupełniej możliwe. Kolejne zmiany w przepisach turystycznych coraz bardziej przybliżają nas takiej kuriozalnej sytuacji.
Może lepiej Ty wejd na górę czyli w okolice nieżki w sezonie wycieczek szkolnych (maj/czerwiec), popatrz dobrze kto tam chodzi i przestań sugerować, ze piszę bzdury.Borowice.pl pisze:Lechu zejd na ziemię... i przestań wypisywać bzdury.
janusz pisze:A był taki czas, w "przeregulowanym PRL-u", że nauczyciel prowadzał na dwutygodniowe obozy wędrowne młodzież ze szkoły gdzie pracował na trasach wczesniej ustalonych przez PTSM i resort oswiaty, nawet w górach.
Uznawano jego kwalifikacje za wystarczające a kurs dotyczył zaznajomienia z obowiązkami i odpowiedzialnoscią za bycie, jak to dzisiaj okreslają paragrafy, pilotem i przewodnikiem.
Czy teraz nie można na przykład na studiach pedagogicznych szkolić taką kadrę z uprawnieniami do prowadzenia takich obozów wędrownych młodzieży ze szkoły gdzie są nauczycielami.
Toż to żaden problem przygotować się do takich lekcji o zwiedzanym regionie.
Ba, ale wtedy po co ten cały "legislacyjny wielbłąd" kursów, szkoleń i egzaminów państwowych - tyle lobbingu miałoby pójsć na nice.
Lech pisze:mamy wieloosobowe tramwaje hałasliwej młodzieży wtłaczane przez zawodowych przewodników w oklepane obszary w rejonie wyciągów przy jednoczesnej pustce w mniej popularnych obszarach gór.
A guzik prawda. Podałem tu wczesniej przykład mojej znajomej, która wynajęła przewodnika, bo musiała go wynająć (teren powyżej 1000 m n.p.m.). Jaki był z niego pożytek, chyba nie muszę powtarzać? A taki np. Rezerwat "Topieliska" pod Zieleńcem i wiele innych miejsc na szlakach to też są zastrzeżone dla licencjonowanych przewodników sudeckich. Proponujesz po prostu absurdy - kluczenie po górach i omijanie takich miejsc oraz pilnowanie by aby czasami nie przekroczyć magicznej poziomicy 1000 m n.p.m. by być w zgodzie z przepisami. Ludzie po prostu nie mają ochoty bawić się w takie cyrki i wolą nie organizować nic. I tak oto mamy odpowied na pytanie, dlaczego zniknęły grupy wędrowne prowadzone przez nauczycieli i społeczną kadrę PTTK, dlaczego pozamykano liczne kiedys schroniska PTSM w Sudetach, dlaczego wiele dyszących ostatkami schronisk PTTK cierpi na chroniczny brak obłożenia przez grupy zorganizowane nawet w pełni sezonu. Masz wreszcie odpowied na pytanie o sens tytułu tego wątku: "Żal sudeckich schronisk". Mnie jest żal, a Tobie jak widać nie żal niczego, co się z naszą turystyką stało. Widać, że wg Ciebie tak "jest dobrze", bo przecież "byle kto" czy jakis "obcy" nie wchodzi Tobie w paradę i nie "wyjada chleba". Zepchnąć ich w doliny i poza obszary zastrzeżone dla jednych słusznych posiadaczy monopolu na wiedzę krajoznawczą o Sudetach.Borowice.pl pisze:Dlaczego nauczyciele nie prowadzą tam swoich uczniów? Przecież tam nie muszą brać zawodowego przewodnika i nie muszą tam płacić za wstęp, itd.
Ale o co chodzi? Przecież ja własnie piszę jak faktycznie jest i wskazuję co się dzieje. Dyskutuję jak najbardziej merytorycznie ukazując jak fałszywe i nieżyciowe są Twoje argumenty, jak nie uwzględniają ważnych potrzeb społecznych. Jestem przekonany, że gdyby w interesie lobby przewodnickiego wydano zakaz sprzedawania i drukowania przewodników książkowych, by ciemny lud nie miał dostępu do informacji o danym terenie, a tylko licencjonowani przewodnicy posiedli patent na wiedzę o Sudetach, to też bys znalazł mniej czy bardziej irracjonalne uzasadnienie na poparcie takiej decyzji. Na przykład, że ustawodawca miał na celu dobro turysty, by nie tracono cennego czasu na wertowanie stron i czytanie z przewodnika, a korzystano wyłącznie z żywego licencjonowanego przekazu. Nota bene w Krakowie ukarano kiedys włoskich turystów za czytanie na Rynku ilustrowanego przewodnika wydanego w ich kraju i ich języku. Pisała o tym prasa. Cytuję, bo artykuł jest dostępny tylko w archiwum "Gazety Wyborczej" => http://szukaj.wyborcza.pl/Archiwum/1,0,4848101.htmlBorowice.pl pisze:Lechu skończ te personalne wyjazdy. Piszę jak jest, a Ty od razu na mnie... zachowujesz się jak dziecko i nie potrafisz dyskutować merytorycznie.
Włoch czytał, Włoch płaci!
polowanie na nielegalnych przewodników
Kraków idzie na wojnę z nieposiadającymi licencji przewodnikami po miescie. Intensywne kontrole nie ominą cudzoziemców, a nawet... nauczycieli.
- Czytali na głos kolorowy przewodnik i wtedy ich złapalismy - cieszy się Tomasz Adamek, licencjonowany przewodnik Stowarzyszenia Oswiatowego "Zamek Królewski". Opisuje nerwowe starcie z 20-osobową grupą turystów z Włoch, którzy w srodę przyszli na Rynek Główny oglądać zabytki. Wskazując na Mariacki, Sukiennice i renesansowe kamienice, odczytywali stosowne fragmenty z książki o Krakowie. Do akcji wkroczyła straż miejska. Efekt - wysokie mandaty, wniosek do sądu grodzkiego, wszczęte postępowanie karne...
- W mysl ustawy o usługach turystycznych "grupa" to każde zbiorowisko powyżej 10 osób. Jesli nieuprawniona do tego osoba pokazuje, opisuje, odczytuje jakiekolwiek informacje o zabytkach, oprowadzając taką grupę, popełnia wykroczenie! - przekonuje Adamek. Zwraca uwagę, że kary, jakie mogą poniesć tacy oprowadzający, są naprawdę surowe. - W całej Europie tak jest. Jesli nie stosujesz się do przepisów - płać mandat! We Włoszech policja wlepia mandaty nawet 1000 euro. Nie widzę powodu, by w Polsce miało być inaczej - mówi w rozmowie z "Gazetą".
Akcja usunięcia z centrum Krakowa nieposiadających licencji przewodników ruszyła pełną parą w srodę. W miasto wyszły patrole straży miejskiej w pełnym rynsztunku w towarzystwie pozostających pod skrzydłami urzędu marszałkowskiego przewodników z licencją. Cel jest jasny: zbadać, wykryć, ukarać, usunąć. - Kontrole odbywają się na prosbę samych przewodników. Aby uzyskać licencję, muszą skończyć specjalne roczne kursy i szkolenia uwieńczone zdaniem trudnego egzaminu. W tym samym czasie nielegalni oprowadzacze odbierają im możliwosć zarobku i uprawiają niedopuszczalną konkurencję - ocenia koordynująca akcją Elżbieta Kantor, dyrektor Departamentu Promocji, Turystyki i Współpracy Międzynarodowej Małopolskiego Urzędu Marszałkowskiego.
Pikanterii całej sprawie dodaje to, że karani mają być nawet... nauczyciele. - Obojętne, czy na Wawelu ktos wykłada szkrabom historię, język polski czy plastykę.
Organizatorzy kontroli żalą się jednak, że oprócz Włochów nie złapano na gorącym uczynku prawie nikogo. - Ktos puscił farbę i nielegalni się zwinęli. Nie było ich ani w południe pod Mariackim, ani o godz. 11 i 13 w Collegium Maius, ani w strategicznych miejscach Wawelu. Trudno, będziemy polować z ukrycia - zapowiada jeden z legalnych przewodników.
Grażyna Leja, pełnomocnik prezydenta ds. turystyki: - Całym sercem popieram te kontrole. Podczas ostatniej złapalismy nawet... kucharza pokazującego zagranicznej wycieczce zamek na Wawelu. Musimy dbać o jak najwyższą jakosć usług turystycznych. Byle kto nie może tego robić. W przypadku włoskiej wycieczki apeluję do strażników o wyrozumiałosć. Może się tak stać, że ci ludzie zrażą się do Krakowa i więcej tu nie przyjadą.